Kultura czerwonego długopisu sprawia, że kiedy myślimy o zmianie, dużo łatwiej skoncentrować się na tym co poszło nie tak, albo co jeszcze trzeba zmienić, niż na tym, co się udało, co poszło tak, co się skończyło i na świętowaniu tego.
Nad tym, co się udało tak jakoś łatwo przejść do porządku dziennego, szczególnie jeśli po prostu 'tak wyszło’. Łatwo przejść nad tym do porządku dziennego nawet, jeśli wprowadzanie zmiany i robienie kolejnych kroków na jej drodze nie jest automatyczne i nawet, jeśli na to, by się udało, trzeba było poświęcić trochę uwagi.
Tak łatwo przychodzi nam zauważać, co jest nie tak, a tak trudno świętować to, co się udało.
Już sama koncepcja 'świętowania brzmi dziwnie i kojarzy się organizowaniem imprezy. Tymczasem nie o to chodzi.
Kultura czerwonego długopisu, czyli nawyk zauważania błędów i obszarów do poprawy i rozwoju, towarzyszy nam od małego. Ma swoje dobre strony (motywuje do zmiany, popycha do doskonałości). Ale ma też i słabe strony.
Kto z nas nie słyszał komunikatów podobnych do tych poniżej (albo sam ich do siebie nie kierował) ręka w górę:
„Ładnie, pokolorowałaś ten obrazek, ale tutaj wyszłaś za linię.”
„Dobrze, że poskładałaś klocki, ale zapomniałaś odłożyć książeczki na półkę.”
„Piękne opowiadanie, ale 'bohater’ piszemy przez 'h’.”
„Co z tego że zrobiłaś X skoro nie powiodło Ci się w Y i Z”
„Jeszcze się musisz dużo nauczyć”
Brzmi znajomo? Naturalnie? Zwyczajnie?
No jasne! Bo to jest rzeczywistość, w jakiej funkcjonujemy. taki mamy nawyk, żeby zwracać uwagę na to, co jest do zmiany. Jego źródła biorą się pewnie z czasów, kiedy my ludzie mocno potrzebowaliśmy uważności, bo wszystko, co odbiegało od normy mogło stanowić zagrożenie. Ale odkąd nasze życie nie jest zagrożone trującymi roślinami, niebezpiecznymi zwierzętami (bo cywilizacja, w której żyjemy te zagrożenia znacznie ogranicza), możemy wzbogacić naszą uważności o zauważane, docenianie i swiętowanie tego, co jest dobre, udane czy zaspokojone.
Zauważać, doceniać, świętować – brzmi dziwnie? Nienaturalnie? To tylko kwestia braku wprawy, czy nawyku. Kiedy się oswoisz, wszystko to (1) zacznie przychodzić Ci z łatwością, (2) stanie się zupełnie naturalną rzeczą, a po trzecie i najważniejsze, sprawi, że poczujesz się znacznie bogatsza (i szczęśliwsza).
Stworzenie nawyku świętowania zależy wyłącznie od Twojej decyzji. I odrobiny cierpliwości czy wytrwałości we wprowadzaniu zmiany. A ja zachęcam Cię do tej zmiany z całego serca, bo to jeden z lepszych prezentów, które możesz sobie sprawić.
Co dobrego ze świętowania?
Po co świętować? Powodów są miliony, jak głosi jedno z reklamowych haseł. Poniżej prezentuję te, które dla mnie wydają się najważniejsze:
1. Świętujesz po to, żeby zamknąć symbolicznie rzeczy, które się skończyły.
Dzięki świętowaniu stawiasz kropkę na końcu zdania. Nabierasz oddechu zanim ruszysz dalej. I przez to wchodzisz w kolejne zadania z większą energią i większą mocą.
Świętowanie uwalnia energię do dalszej zmiany.
2. Świętujesz, żeby przełączyć się w tryb bogactwa.
Bo jeśli koncentrujesz się tylko na tym, czego Ci brak, co jeszcze potrzebujesz załatwić, zrobić, osiągnąć, budujesz (lub utrwalasz) tryb braku. Zauważanie tego, co się udało, co zrobiłaś, co jest warte świętowania, pozwala zrównoważyć brak, a może nawet – przełączyć się w tryb obfitości i bogactwa. I nie chodzi o to, żeby koniecznie odpuszczać to, co jest do zrobienia. Chodzi o to, by pamiętać o tym, co już zrobiłaś. Jedno i drugie jest tak samo ważne i tak samo potrzebne.
3. Świętujesz, by mieć więcej opcji.
Świętowanie pozwala wyjść z chomiczego młynka, czy zajętości, w której jesteś tak zajęta ścinaniem drzew, ze nie masz czasu naostrzyć piły (pisałyśmy o tym tutaj). (Oczywiście, jeśli lubisz w tym trybie przebywać, świętowanie nie jest opcją). Poprzez świętowanie zaczynasz dostrzegać drogę, nie sam cel. Dzięki temu uciekasz od trybu zero – jeden, gdzie: 1 to realizacja celu, czyli wygrana, zaś 0 – to brak realizacji czyli przegrana. Kiedy świętujesz to, co się udało, zdarzyło skończyło lub zaczęło, przełączasz się z trybu liczb naturalnych (0, 1, 2) do trybu liczb rzeczywistych, gdzie między 0 a 1 jest cała nieskończoność innych liczb.
Tak na marginesie: Jeden z powodów, dla których kocham matematykę to ten, że nikomu nie przyszło do głowy głosić, że liczby naturalne są lepsze niż rzeczywiste. Czasami potrzebujemy skorzystać z jednych, czasem przydatne są drugie. Tak samo jest przecież z realizacją celu – czasem warto patrzeć, dokąd się idzie, czasem przydaje się spojrzenie, gdzie się ruszyło. najlepiej mieć w jedno i drugie. A znam wiele osób, które twierdzą, że koncentracja na celu jest lepsza niż koncentracja na drodze ;-)).
Dostrzeganie nawet małych rzeczy do świętowania i świętowanie ich pozwala dostrzec i docenić całe bogactwo świata, zanurzyć się w nim i poczuć się bogatszym.
4. Świętując zyskujesz wpływ.
A kiedy potrzeby znasz, łatwiej Ci zdecydować, które potrzeby potrzebują Twojej uwagi, a które mogą poczekać. Możesz bardziej świadomie wybierać, decydować. Masz więcej wpływu. Również na to, na ile funkcjonujesz w trybie „muszę/powinnam/trzeba/należy”, a na ile w trybie „chcę/potrzebuję”.
5. Świętując wychodzisz z trybu konfrontacji. Odkładasz na bok mobilizację, uruchamiasz wdzięczność, która przyspiesza Rozwój i wzrost. Również finansowy. (O wdzięczności i jej roli w tworzeniu bogactwa przeczytasz tutaj)
6. Świętując sama sobie tworzysz radość. A ta przyciąga. Ludzi, którzy podzielają Twoje wartości, pomysły, kreatywne rozwiązania. Również pieniądze.
Jedna mała uwaga: przez świętowanie wcale nie rozumiem organizowania imprezy w stylu sylwestrowym. Niekoniecznie też chodzi mi o odpalanie korków od szampana czy nawet wznoszenia toastów. Świętowanie może przybierać taką formę, ale przecież wcale nie musi. Świat jest dużo bogatszy w rozwiązania i opcje niż nam się wydaje.
A tymczasem zapytam Ciebie: co myślisz o świętowaniu tego, co Ci działa w obszarze finansów? Masz swoje sposoby na zauważenie i docenienie tego?
Podziel się nimi w komentarzu poniżej – będziemy mieć kolejne okazje do świętowania!