Mój dzień dzisiaj powinien wyglądać tak: krótka sesja jogi, poranna kawa zbożowa z uśmiechniętymi dziećmi, wspólne śpiewanie w drodze do przedszkola z Alą, buziak dla Julki, przegląd rachunków, przygotowanie postów na nadchodzące tygodnie i sprawdzenie czy dotarły pieniądze z przelewy 24. Relaksująca wizyta u kosmetyczki, bo w planach wieczorem gala Ambasadorów Nauki Polskiej, w której będę towarzyszyć mężowi. Oczywiście ten post od tygodnia powinien czekać w folderze roboczym, aby z automatu o godzinie 9 uruchomić się na stronie. W końcu dotyczy tematu, którym zajmowałam się od trzech miesięcy i który był na liście marzeń już w zeszłym roku.
Ale jest tak: post piszę w tej chwili. Nie udało się w nocy, bo musiałam głaskać rączki Ali, żeby nie rozdrapywała sobie krostek ospy, które od przedwczoraj są tematem nr. 1 w naszym domu. Tydzień temu też się nie udało bo była bardzo przeziębiona i nie chodziła do przedszkola. Lista priorytetów i rzeczy pilnych pokrywają się w 100%. Kurczę, w dodatku zapomniałam odebrać z pralni garnitur na dzisiejszą imprezę. Telefon dzwoni co dziesięć minut – nie dziw, trwają rezerwacje progressteronowe. Jeden mail pilniejszy od drugiego. Zaczynamy promocję SPA. Chaos. Work life balance? Tak wiem, podobno niektórzy widzieli;-)
W głowie tłucze mi się pytanie, CZY WAŻNE SPRAWY MOŻNA ZAŁATWIAĆ MIĘDZY WIZYTĄ Z DZIECKIEM U LEKARZA A TELEFONEM ODBIERANYM NA ŚWIATŁACH? No cóż, z mojego doświadczenia wynika, że można, a czasem nie da się inaczej – przynajmniej ja nie umiem. CZY W ZWIĄZKU Z TYM TRYBEM TE SPRAWY STAJĄ SIĘ MNIEJ ISTOTNE I WARTE? Mój wewnętrzny krytyk od razu odpowiada – oczywiście, że tak. Gdzie tu profesjonalizm? Gdzie wolny umysł? Gdzie dawanie tego, co najlepsze? Hmm, drogi krytyku. Kto powiedział, że nie można dać najlepszego w tak zwanym międzyczasie?! Moje najlepsze pomysły zwykle przychodziły mi do głowy zupełnie nie wtedy, kiedy nad nimi dumałam. Ale fakt – jest coś, co najbardziej cierpi, kiedy jest robione w ostatniej chwili – to promocja. Marketingowe działania z doskoku to killer wielu dobrych pomysłów. Ile z nich przepadło w czeluściach zapomnienia, nie dlatego, że były ważne, ale dlatego, ze nikt się o nich w porę nie dowiedział?! Odrabiam tę lekcję, Losie. Następnym razem zaplanuję akcję marketingową na długo przed tym, zanim sam pomysł będzie całkowicie gotowy i dopracowany. Poszukam wsparcia, zlecę na zewnątrz. Żeby wtedy, gdy przychodzi godzina zero, a produkt jest super i gotowy, ale u mnie pojawia się nieprzewidziany kryzys i nie mogę o nim głosić wszem i wobec, sprawa działa się swoim rytmem.
No dobra, opowiem Ci jeszcze co jest tym tematem, którym chciałam Cię zachwycić:-) To minikonferencja KOBIETY DO KASY, którą organizuję w ramach PROGRESSteronu. Dobre pół soboty (10-15) w symbolicznej cenie, którą zdecydowałam się założyć, żeby zwróciły się koszty i aby nie zapisało się grono osób, które zapisuje się, ale potem nie przychodzi, bo jest za darmo (jako weteranka progressteronowych bojów naprawdę wiem, jak to boli). Zgodziły się wystąpić wymarzone przeze mnie bloggerki – Dana Duszeńczuk i Magda Bród. Namówiłam na wystąpienie kobietę, którą podziwiam od lat z całego serca i której nigdzie indziej nie spotkasz, bo nie jest mówcą motywacyjnym i nie ma swojego bloga. Jest wydawcą dużego, ambitnego magazynu, od lat pracuje w korporacji i jednocześnie skończyła Szkołę Trenerów Empatii, biega w triatlonie, jest mamą dwójki dzieciaków (trzy lata poświęciła wyłącznie dzieciom – nie bała się pójść na długi urlop) i ma szczęśliwy związek. Kiedy zaprosiłam ją do udziału, była bardzo zdziwiona – przecież ona niczego wielkiego nie robi… A ja nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się, jak ona to robi. Będzie także gratka dla właścicielek firm – Ania Kupisz-Cichosz opowie jak budować strategię firmy, aby zarabiać. No i oczywiście moja Iza pokaże, jak mniej szarpać się o pieniądze i wyjaśni, czemu czasem nam z nimi trudno.
Moim zdaniem program jest zaje.. fajny;-) Wartościowy, merytoryczny i bez ściemy. Nie ma szansy, żeby wyjść z tej konferencji bez motywacji i dawki wiedzy, co robić i od czego zacząć budować fajne relacje z pieniędzmi albo je rozwijać.
Do szczęścia brakuje mi tylko każdej z Was! Bez Was to się nie uda:-( Proszę, przychodźcie!!! A jeśli nie możecie, podajcie info koleżankom!!!!