Umiejętne przyjmowanie jest sztuką, która bardzo się w życiu przydaje. Podobnie jak odmawianie.
Dzięki umiejętności przyjmowania pielęgnujemy nasze prawo do decydowania o sobie, które jest jedną z fundamentalnych ludzkich potrzeb.Pozwala nam bowiem być wolnymi, niezależnymi, nie musieć rezygnować z tego, co dla nas ważne.(A tak się składa, że jest to główny powód, dla którego chcemy mieć więcej pieniędzy).
Są jednak relacje, w których odmówić bardzo trudno albo wręcz jest to niemożliwe.
Mama, która z miłością pakuje Ci świąteczne czy niedzielne jedzenie mimo Twoich zapewnień, że masz pełną lodówkę. Teściowa, która ciągle narzeka i marudzi jaka to ona biedna.
Partner czy znajomy, który obdarza Cię komplementami, które wywołują u Ciebie gotującą się złość.
Klient, który przesuwa Twoje granice poza Twoją strefę komfortu.
Są ludzie, których życiową misją jest jest dzielić się i nie przyjmują, że ktoś nie chce przyjąć tego, co oferują. (Przeczytaj więcej o tym, jak się dzielić, gdy nie chcą brać)
Czasami po protu nie możesz odmówić. Bo mamie będzie przykro. Bo partner przecież chce dobrze, bo klientowi się nie odmawia. Dla dobra relacji przyjmujesz zatem i dusisz złość, albo i frustrację. Odbiera to energię i wbrew pozorom psuje to relacje, bo stłumiona złość nakręca spiralę negatywnych uczuć.
Jeśli mierzysz się z podobną sytuacją i szukasz dla niej innych rozwiązań, przede wszystkim
1. Sprawdź, jaka Twoja potrzeba zostałaby zaspokojona, gdybyś odmówiła.
Może to potrzeba niezależności, a może troski o siebie? Równowagi? Bycia usłyszanym? Zmiany/rozwoju?
Często lokujemy uwagę w drugiej stronie i zapominamy o swoich własnych potrzebach (przecież nieładnie być egoistką, prawda?). Tymczasem to nasze niezaspokojone potrzeby domagają się spełnienia i dają nam to do zrozumienia poprzez emocje: złość, zdenerwowanie, lęk. To nie mama, partner czy klient jest przyczyną złości, ale nasze niespełnione potrzeby. Oni tylko te emocje nam uwidaczniają.
Bo przecież, kiedy jedzenie jest dokładnie takie jak lubisz i masz ochotę je wziąć, bo w domu lodówka pusta niekoniecznie jesteś zła?
2. Sprawdź, jaką swoją ważną potrzebę zaspokajasz nie odmawiając.
Często, kiedy mówimy czy myślimy „nie mogę”, „muszę”, „powinnam”, „nie mam wyjścia” tak naprawdę wybieramy, choć nie mamy świadomości alternatyw. (Przeczytasz o tym więcej tutaj).
Rezygnujesz ze swojego prawa do samostanowienia, z autentyczności, bo inna rzecz jest dla Ciebie w tym momencie i w tej relacji ważniejsza. Może potrzeba troski? O drugą osobę, o relację, o siebie. Może potrzeba spójności z tym, co dla Ciebie ważne? (Sprawdź, jakie przekonania przejmują tu prowadzenie: Klient nasz pan? Kiedy jestem grzeczna/posłuszna/uległa jestem kochana/dobra/akceptowana/bezpieczna?
Biorę koszyk z jedzeniem/ nie reaguję na uwagę, bo ważny jest dla mnie święty spokój. Przystaję na żądanie klienta bo ważne jest dla mnie, żeby pracować
Samo uświadomienie sobie, że dokonujesz wyboru przynosi trochę lekkości i spokoju do relacji i pozwala łatwiej przejść przez sytuację. OK, nie zawsze znalezienie tego, co wybierasz jest łatwe, ale wierz mi, praktyka czyni mistrzem.
I doskonale pomaga zaspokajać potrzebę wolności i niezależności.
3. Sprawdź, jaką potrzebę zaspokaja osoba nie przyjmująca do wiadomości Twojej odmowy.
Czasami pod koszykiem z jedzeniem kryje się potrzeba miłości, troski, wpływu.
Narzekanie czy marudzenie może być prośbą o dostrzeżenie, usłyszenie, akceptacje czy uznanie.
Nietrafiony komplement – próbą pogłębienia relacji. A klienckie pomysły – testowaniem granicy, sprawdzaniem Twojej eksperckości.
Uwaga: Jeśli odkryjesz, że ktoś robi to po to, żeby Ci dokuczyć, jeszcze nie dotarłaś do potrzeby! Dlaczego ktoś miałby chcieć dokuczyć czy zranić kogoś innego? Bo jest złym człowiekiem? A może dlatego, że sam ma w sobie tyle bólu i zranienia, że nie daje rady sam tego unieść?
A może nie wie, że takie działanie jest dokuczliwe?
Skorzystaj z listy potrzeb i wartości, aby ułatwić sobie sprawę. Znajdziesz ją tutaj.
4. Sprawdź, jak możesz mieć ciastko i je zjeść: poszukaj rozwiązań, które zaspokoją potrzeby wszystkich zainteresowanych.
Jak dać się teściowej wygadać nie pozwalając się zalać zgorzknieniem czy frustracją? Jak przyjąć (i okazać) miłość nie zapychając lodówki rzeczami, które i tak wylądują w śmietniku?
Najprostsze rozwiązanie to wziąć koszyk i zawartość przekazać dalej. W oczach mamy podarunek będzie przyjęty, a Twoja wolność decydowania, co wrzucasz do lodówki uszanowana. Jeśli przy innej, bardziej neutralnej okazji pogadasz o tym, co chętnie byś wzięła, a co jest dla Ciebie marnowaniem jedzenia i wysiłku, masz szansę uszanować też potrzebę troski o czas, pieniądze i wysiłek mamy i swoją potrzebę harmonii i traktowaniu jedzenia. (Dla mnie uwalniające było to, że lepiej jest wyrzucić jedzenie, które mi nie służy, niż je jeść, żeby komuś nie było przykro. Zgodnie z przykazaniem miłości kochaj bliźniego swego JAK siebie samego).
Alternatywnie możesz skorzystać z różnych wariantów takiej odpowiedzi:
Mamo, pamiętasz, że my niechętnie jemy tłuste rzeczy? Jeśli wezmę ten pasztet, jest duże prawdopodobieństwo, że się zepsuje w lodówce i będę go musiała wyrzucić. Szkoda wyrzucać jedzenie. Może u Ciebie będzie lepiej wykorzystany? Chętnie wezmę za to soki, bo je lubimy.
Pokazujesz w ten sposób, co jest dla Ciebie ważne (nietłuste/zdrowe jedzenie, możliwość decydowania), ale także to, że ta mama jest dla Ciebie ważna i że doceniasz jej wyroby. Unikasz ryzyka, że poczuje się odrzucona, co bywa częstym powodem, dla którego przyjmujemy niechciane.
A marudzącą teściową zapytaj, jak by ona wolała, żeby było.
Pomożesz jej w ten sposób przestawić się w tryb konstruktywny (na początku pewnie się zdziwi i odpowie, że nie wie, ale już i to lepsze od narzekania). A przy okazji pokażesz, że jej zdanie ma dla Ciebie znaczenie, co wpłynie na jej potrzebę bycia usłyszaną, zrozumianą, docenioną.
Klientowi się nie odmawia? Może i nie, ale z pewnością klienta traktuje się z życzliwością i szacunkiem dla jego potrzeb, nie rezygnując z tego co dla nas ważne:
Jeśli dołożymy do tego projektu jeszcze trzy linijki tekstu, całość będzie nieczytelna. Nie chciałabym tego, bo ważne dla mnie jest, by prace, które firmuję były czytelne i przemawiające. W ten sposób mam poczucie, że nie marnuję pieniędzy moich klientów. Może zastanowimy się, jak przekazać informacje, które są dla Pani/a ważne inaczej?
A parter z tym swoim „misianiem”?
Wiesz co? Kiedy mówisz do mnie „misiu” to się czuję jak małe dziecko, którym łatwo się manipuluje. Tak mówiła do mnie X. Wołałabym nie wpuszczać jej do naszego związku. Może poszukamy jakiś innych ciepłych zwrotów?”
Po takim tekście może się okazać, że
(1) przechodzimy do szukania tego, co wspólne i zadbania o potrzeby obu stron, tak, by obie strony były spełnione. Ale też może się zdarzyć, że
(2) druga strona jest impregnowana na argumenty, nasze zdanie. Że, być może nawet bez złych intencji, jedynym dla niej rozwiązaniem jest kontynuacja status quo. Bo jest zbyt sztywna i nieskłonna do zmiany
wtedy
5. Opłacz niezaspokojoną potrzebę i spróbuj zaspokoić ją inaczej
Brzmi dziwnie?
Opłakiwanie to bardzo dobry sposób na zamykanie rzeczy i uwalnianie się od napięcia, jakie niosą. Znamy opłakiwanie po stracie – szczególnym opłakiwaniem jest żałoba, która służyć ma pożegnaniu się z kimś, kogo już nie ma wśród nas.
W przypadku potrzeb opłakujemy je, żeby zaakceptować fakt, że pozostają niespełnione, uznać naszą niemożność zmiany. Dzięki temu można pójść dalej.
Jak to wygląda?
Czasami wystarczy powiedzieć:
OK. Moja mama tak ma, że musi pakować mi swoje wyroby. To poza moim wpływem. Przyjmuję i szukam sposobów na to, by zminimalizować swoje straty z tym związane.
Teściowa narzeka, taki typ. Próbowałam, nie udało się. Co mogę zrobić, żeby lepiej się czuć w jej towarzystwie?
(Mi w takich sytuacjach pomaga wyobrażenie sobie, że otacza mnie bańka mydlana oporna na gorycz i marudzenie, a wszelkie emocje i nastroje, które chcą się przez nią przebić przechodzą przez filtr w postaci różyczki. I dzięki temu sama decyduję, co mnie otacza i nie przeszkadza mi, jakie banki otaczają innych, bo nie muszę się z nimi mieszać).
Przy marudnym kliencie czy partnerze mogę się zastanowić, czy naprawdę chcę iść na takie kompromisy, czy nie lepiej rozejrzeć się za kimś, z kim mi bardziej po drodze? Albo zweryfikować, czy to moje jest naprawdę warte poświęcania jakiejkolwiek potrzeby?
Przy takim podejściu okazuje się, że potrzeby wolności, niezależności i prawa do stanowienia o sobie nikt nie jest mi w stanie odebrać. Bo on jest moje, wewnętrzne i niezależne od nikogo.
Takie wewnętrzne, odnawialne źródło bogactwa :-).
A jak u Ciebie? Przyjmiesz, czy odmówisz?