Zaznacz stronę

Wtorek. Jakaś 20:00. Stoję w ogonku na poczcie w hipermarkecie. Spieszę się na urodziny przyjaciółki, moja mama, która została z małą Alą, powinna być w domu około dziesiątej. Każda minuta po prostu boli, krew mnie zalewa ze złości. Ale muszę wysłać ten list i to z dzisiejszą datą! Za mną stoi mama z chłopczykiem, na oko dwuletnim.

Mały biega. Dopada do pocztowej lady. Zrzuca na dół pojemnik z karteczkami na polecony. Piszczy. Mama usiłuje wypisać kwitek na polecony. – Niech pani coś z nim zrobi! Dziecko nie może tak się zachowywać – podnosi głos jakaś pani w kolejce. W zasadzie miałabym ochotę dołączyć do kolejkowego pomruku aprobaty. Jest po 20:00. To dziecko powinno już spać. W dodatku kaszle. Wiadomo, że jak dziecko chore i śpiące, to ciężko upilnować. No i biedne takie w tej kolejce. A ona jeszcze zaczyna na niego krzyczeć. Sama nie ogarnęła, a teraz na dziecko wrzeszczy. A krzyk to przemoc!

Wszystko prawda. Mój krytyk ma rację. Tak nie powinno być. Tylko, kurczę, CO Z TEGO? Czy moja racja coś tutaj doda? Wzbogaci jakoś świat tej kobiety? Raczej wątpię.

– Może zajmę pani kolejkę, a pani podejdzie z małym tam obok; tam jest taki jakby plac zabaw? Łatwiej go będzie zająć. Patrząc na to, jak idzie, to dziesięć minut macie na pewno – mówię. Kobieta patrzy na mnie zaskoczona. – No wiem, on kaszle. Ale może pojeździmy wózkiem dookoła – mówi z ulgą. – Wózio! Wózio! – mały, nie czekając, biegnie w stronę sklepowych wózków – samochodzików. Przyjemna cisza…

Nie wiem, czemu ta kobieta zabrała wieczorem chore dziecko do supermarketu. Nie wiem, czy to kwestia złej organizacji, czy noża na gardle. Ale stojąc w tej kolejce, zdałam sobie sprawę, że mam to w nosie. Że czuję się jak milion dolarów, bo niewiele zrobiłam, a mam wrażenie, że wniosłam w czyjeś życie coś fajnego. Ba, w dwa życia nawet. I jeszcze w moje. I że to uczucie jest bezcenne. 

Nie lubię podziału na bogactwo duchowe i materialne. Nie lubię myśli, że jedno jest lepsze czy szlachetniejsze od drugiego. Za to uwielbiam te momenty, kiedy dzielenie się tym, co akurat mam, mnoży zasoby. Bez wysiłku, napinki, poświęcania się. I dlatego, chociaż ta historia wprost o pieniądzach nie jest, chciałam Ci  ją dzisiaj opowiedzieć.