Zaznacz stronę

Miał dziesięć, może jedenaście lat. Z uwagą, jakiej dawno nie widziałam u nikogo, włączając mnie samą, obserwował centymetrowe przesunięcie nogi młodszego chłopca. Pierwsze, potem drugie, trzecie, kolejne. W zasadzie lepiej byłoby napisać pieeeeerwsze, druuuuugie, trzeeeeeeecie… Starszy mocno trzymał młodszego pod ramieniem, a gdy w końcu dotarli do schodków, na jego buzi pojawił się uśmiech. Tak pełen ciepła i czułości, że aż poczułam się nieswojo, że mimowolnie stałam się świadkiem tej wymiany. Młodszy spojrzał w oczy starszego i odetchnął. Jego zdeformowane ciało lekko się rozluźniło i zaczął wysuwać nogę w kierunku pierwszego stopnia.

 

Rzecz działa się na rozbawionej sztucznej plaży Tropical Islands, gdzie tłumnie ściągają rodziny z dzieciakami, bo blisko, bo baseny genialne, bo zjeżdżalnie po sam dach, ba, nawet balonem polatać można w tym basenowym hangarze. Ludzi z dzieciakami sporo, więc na porządku dziennym są: uderzenia łopatką, walka o wiaderko, mamo chcę lody, mamo, a a ja chcę slushy, on mi zabrał koło, to moje miejsce, dlaczego tak krótko, dlaczego nie mogę pojeździć tym samochodzikiem…
Tamten dziesięciolatek, choć miałby powody do rozżalenia, bo zamiast dobrze się bawić, prowadził w tempie żółwia brata, wokół którego pewnie w 90 procentach koncentruje się życie rodzinne, a dla niego zostaje już niewiele, zaskoczył mnie empatią, od której poczułam w gardle kulkę wzruszenia.
No dobra, a co to ma do pieniędzy, zapytasz może.
Zaskoczyło mnie, że w tamtej chwili analogia do pieniędzy pojawiła się we mnie niemal w sekundę po świadkowaniu tej chwili. W głowie zabrzmiało mi pytanie, czy aby dzielić się z innymi kasą, trzeba najpierw być samemu w czarnej d…? Czy empatia, serce dla innej osoby, dzielenie się, wsparcie, możliwe jest tylko wtedy, gdy samo doświadczyliśmy czegoś trudnego? A gdy nam lekko przychodzi, albo daliśmy radę dla siebie wyszarpać, albo życie zwyczajnie było dla nas łaskawe, a rodzice zaradni i nie musieliśmy znosić zbyt wielu frustracji, to trudno nam wyjść poza schemat mój-moje-dla mnie-dlaczego nie mam?
Słuchając rozmów ludzi o pieniądzach, spotykam się często ze zdaniami: „bogaty biednego nie zrozumie”, „jest bogaty, to skurczysyn”. Bogaty brzmi czasem niemal jak obelga, jak wyrok, że ten ktoś jest pozbawiony ludzkich odczuć. Że na życzliwość i pomoc to możemy liczyć tylko od tych, co sami przeszli przez biedę, a w zasadzie nie przeszli przez nią, tylko ciągle w niej tkwią. Bo jak przejdą, to już im przejdzie również empatia i wspieranie innych. A bogaty to nie pomoże, tylko co najwyżej zainwestuje, gdy widzi w tym jakiś interes.
Trochę tak, jak w zwykłym życiu. Jeśli nie przeczołga człowieka odpowiednio, to nie zatrzyma się, nie spojrzy na innego. Biegnie po swoje i za swoim, a jak kto nie nadąża, to jego broszka. A jak ma problem, to niech idzie do psychologa. A przynajmniej się z tym problemem nie obnosi!
A ja chcę wierzyć w inną opowieść. Śni mi się świat, w którym Ci, którzy mają, doceniają, że mają, a wraz z poziomem posiadania, AUTOMATYCZNIE rośnie u nich poziom świadomości, że skoro mają więcej, mogą więcej, to zwyczajnie więcej mogą z siebie BEZPIECZNIE dać dla świata.
Marzy mi się, aby „mieć więcej” wiązało się z większą odpowiedzialnością za świat, który tworzymy. Więcej możemy – więcej mamy wpływu. Mamy wpływ – tworzymy więcej.
Widzę wokół siebie takie przykłady – na poziomie krajów (jak Dania czy Holandia, w których pobyłam trochę w te wakacje i przyglądałam się systemowym rozwiązanim), na poziomie firm, na poziomie mniejszych biznesów, na poziomie indywidualnym (poruszyło mnie ostatnio, kiedy nowo poznana dziewczyna opowiadała mi, że jedzie na wakacje do Kambodży i od kilku miesięcy kupuje leki i inne artykuły, które wie, że przydadzą się rodzinie, u której się zatrzyma. Albo inna historia, kiedy pewna Kasia (pozdrawiam!!!) opowiedziała mi, że po prostu nie pójdzie na kawę z koleżanką, tylko pójdą na spacer, bo kasę na kawę wpłaciła, aby wesprzeć zbiórkę na chorego dzieciaka).
Chce mi się takiego świata więcej!!! Chcę mieć więcej, żeby móc więcej i mieć większy wpływ na to, jaki świat tworzę dla nas i naszych dzieci. A Ty? Ciekawa jestem, jak to widzisz?