Zaznacz stronę

Chociaż może Ci się to wydać zaskakujące, nie zawsze pracujemy tylko za pieniądze. Pamiętam czasy, kiedy zasuwałam jak mały parowóz, a na koncie odzwierciedlenia wcale nie było widać. I w dodatku byłam z siebie całkiem zadowolona. Jak to możliwe? Cóż, w końcu zrozumiałam, że pieniądze nie są jedyną walutą, za którą jesteśmy chętni pracować…

 

Jak to nie?! Ha, nawet mądrość ludowa wie coś o pracowaniu za dobre słowo i uśmiech. Kiedy przyjrzałam się tematowi głębiej odkryłam dwa źródła walut, za które pracujemy nawet wtedy, gdy nie otrzymujemy pieniędzy.

 

Pierwszym z nich jest brak. Jakiś deficyt, sięgający zwykle dawnych czasów. W moim przypadku tym brakiem była kwestia braku poczucia akceptacji. Jak się okazało – głównie samoakceptacji.

Kiedy wykonując moją pracę, dostawałam masę pochwał i zadowolenia ze strony moich zleceniodawców, „smakowało” mi to równie mocno jak pieniądze. A może nawet bardziej? Z ochotą brałam na siebie dodatkowe zadania, nie zastanawiając się nad tym, że wykraczają poza zakres ustaleń, na które się umówiliśmy i są po prostu dodatkową pracą. Akceptacja i dowartościowywanie mnie przez zleceniodawców okazywało się ważniejsze niż dostawanie wypłaty. Wymagałam od siebie coraz więcej i więcej, robiłam też coraz więcej, ale nie negocjowałam dodatkowych pieniędzy. Uścisk dłoni prezesa i słowa, że jestem niezastąpiona wystarczał w zupełności.

 

Innym przykładem takiego źródła jest lęk. Lęk, często wynikający z braków i poczucia bezradności w dzieciństwie, kiedy to nauczyliśmy się, że nie można komuś istotnemu odmówić, bo się obrazi i sobie pójdzie. Znam historię niejednej harującej jak wół kobiety, która padając na twarz odbierała w nocy telefon klienta, bo do głowy jej nie przyszło, że może odmówić. Albo wystawić fakturę z podwójną stawką.

 

Drugie źródło waluty, za którą pracujemy bez pieniędzy to realizacja wartości, które są dla nas bardzo ważne. Moje wartości, które stawiam w życiu na bardzo wysokim miejscu to wzbogacanie życia innych, odwaga, opowiadanie się po stronie dobra i rozwój. To wartości, którym trudno jest mi się oprzeć i w związku z tym bardzo chętnie angażuję się charytatywnie we wszelkie projekty, które dają mi możliwość ich realizowania. Problem w tym, że to prosta droga ku wypaleniu i konieczności wycofania się z biznesu, ponieważ gdy biznes nie zarabia, przestaje być sposobem na zarabianie na życie. I wylewa się dziecko z kąpielą…

 

Uświadomienie sobie, że wartości są ważną walutą w pracy pomogło mi znaleźć na siebie sposób. Są nim negocjacje z samą sobą. Teraz, gdy pojawia się projekt, w który mam od razu ochotę wejść, nawet, jeśli nie przyniesie mi żadnych pieniędzy, zapraszam siebie do stołu negocjacyjnego. Część mnie, bardziej racjonalna, przygotowuje argumenty – sprawdza stan konta, ustala kwoty, który są mi potrzebne i czas, którym dysponuję bez szkody dla rodziny. Druga część, ta bardziej emocjonalna przypomina mi o wartościach, jakie stoją za moją chęcią. I zaczynają się dyskusje – jak to pogodzić? Jak pogodzić wartość z potrzebą równowagi i bezpieczeństwa? Zwykle, kiedy oba głosy są usłyszane, pojawiają się rozwiązania. Na przykład decyduję się dzielić wiedzą za darmo podczas krótkich live’ów i sprzedawać coaching grupowy, aby był bardziej dostępny cenowo. Wilk syty i owca cała, a ja cieszę się z łączenia ważnej dla mnie waluty z pieniędzmi.

 

A jak to jest u Ciebie? Jaka waluta Tobą rządzi, gdy pracujesz bez pieniędzy?