Pamiętasz wiersze Jana Brzechwy? Dla mnie to ważna część mojego dzieciństwa. Na tych wierszach i bajkach się wychowywałam, one kształtowały i, podejrzewam, że nadal kształtują mnie, moje przekonania i wartości. Uwielbiałam słuchać tych wierszy, znałam je na pamięć, czytałam i powtarzałam w kółko.
A ostatnio wróciła do mnie Samochwała. Przypomniałam sobie, jak w dzieciństwie mocno reagowałam na frazę „w kącie stała”. Bo ten kąt był dla mnie tożsamy z karą, upokorzeniem i wstydem. W mojej przedszkolnej hierarchii należał do kategorii „nigdy przenigdy i za żadną cenę”, na równi ze śmierdzącym ścierką mlekiem i byciem odebranym jako ostatnia z przedszkola. A wiążąc stanie w kącie z chwaleniem się, zdecydowałam, że wolę się umniejszać niż chwalić, bo umniejszanie do kąta nie prowadzi.
W tej mojej decyzji utwierdzały mnie przekonania typu:
- Lepiej się nie chwalić, bo Cię inni nie będą lubili. I będą Ci wysyłać złą energię
- Większe znaczenie ma ocena zewnętrzna. Jak ktoś Cię doceni spontanicznie, bez proszenia i nie w odpowiedzi na Twoje przechwałki, to będzie to miało większą wartość.
- Jak się będziesz chwalić, to nic nie dostaniesz, bo przecież jest tyle ludzi, którzy nic mają.
Wiele razy powyższe zdania słyszałam i przyjmowałam na wiarę, bez sprawdzania i kwestionowania. Dzisiaj, bogatsza w odkrycia wynikające z pracy z przekonaniami i przyglądaniu się schematom, czytam ten wiersz inaczej. Polubiłam go i doceniłam na nowo. Bo pokazuje mi on, że chwalenie się może służyć. I dlatego, że wiem, co wartościowego kryje się za tymi przekonaniami i czemu miały one służyć – wrócę do tego za chwilę.
Zanim uzasadnię stwierdzenie, że chwalenie się jest fajne, chcę się podzielić z Tobą spostrzeżeniami na temat Samochwały. Może odnajdziesz w nich coś ważnego dla siebie – zaproszą Cię do refleksji, albo dyskusji, innego spojrzenia na coś, co też znasz od lat tak dobrze, że nie zastanawiasz się nad jego sensem.
- Określenie 'Samochwała’: Jest rodzaju żeńskiego i ma wydźwięk raczej negatywny. I mam wrażenie, że ma pewien wpływ na niechęć czy opór kobiet do doceniania się i chwalenia tym, co umieją, jakim zasobem dysponują i jaki wkład wnoszą do świata. Ciekawe, co by było, gdybyśmy mieli w języku słowo „Samochwał”? Żałuję, że nie możemy zobaczyć równoległego świata, w którym mamy obie formy i porównać go z naszym. Czy mielibyśmy wtedy takie same prawo do chwalenia się? Czy chłopakom i facetom trudniej by przychodziło przechwalanie się? A może nam łatwiej? Ciekawe…
- Samochwała w kącie stała i tak wciąż opowiadała. Zastanawiam się, czy ta/ten Samochwała nie traktował(a) chwalenia się jako afirmacji, mantry pozwalającej na zaspokojenie potrzeby szacunku i dobrej opinii o sobie w tym wstydliwym i upokarzającym kącie. Snuje się w nim opowieść o zasobach. Dużo tam wprawdzie oceny, ale pozytywnej (niesłychanie, zgrabna, słodka), za to niewiele porównywania (tylko: najpiękniejsze mam ubranie; w szkole mam najlepsze stopnie). W interpretacji Jolanty Wolters słyszę nawet odrobinę dumy, a na pewno radości w wersie: „A ja jestem Samochwała”. (Nie ukrywam, że radość i akceptację słyszę również w Moja mama taka tęga, ale to temat na inny wpis).
Chwalenie się jest fajne.
Jest to przekonanie, mam tego świadomość. I jest to przekonanie, które nie musi wykluczać przekonania przeciwnego, że chwalenie się nie pomaga w życiu.
Zobaczmy, jaka wartość kryje się pod przytaczanymi wcześniej przekonaniami i czemu miały służyć:
Przekonanie |
Czemu służy?Wartość/ Potrzeba |
|
Akceptacja? Harmonia? Uznanie? Sprawczość? Kontakt z innymi? |
|
Uznanie? Przepływ? Akceptacja? Dobra opinia o sobie? |
|
Równowaga? Wymiana? |
Powyższe przekonania miały na celu zapewnić nam zaspokojenie wielu potrzeb. Może znajdziesz pod nimi zupełnie inne? Zachęcam do przyjrzenia się im, pomoże Ci w tym lista potrzeb, którą znajdziesz pod tym linkiem.
Unikanie chwalenia się jest zatem SPOSOBEM NA ZASPOKOJENIE pewnych WAŻNYCH POTRZEB.
A jaki jest koszt rezygnacji z chwalenia się? Albo, inaczej mówiąc, co dobrego chwalenie się mogłoby dać?
Generalizując powiedziałabym, że rezygnując z chwalenia się odbieramy sobie prawo do:
- autentyczności, otwartości i wyrażania siebie. Bo skoro coś mnie cieszy, a nie mogę się tym podzielić, to powstaje napięcie
- szacunku dla siebie
- poczucia wpływu na swoje życie i efektywności
- świętowania spełnionych marzeń; harmonii
- wybierania własnych planów, celów i wartości
- dzielenia się.
Co można podsumować tak, że rezygnując z chwalenia się, niedowartościowujemy się, przez co inni nas nie doceniają. A to przekłada się bezpośrednio i pośrednio na poziom dochodów i poczucie obfitości.
Chwalić się zatem czy nie?
Na szczęście, nie jesteśmy bohaterami tragicznymi i nie musimy rezygnować z zaspokajania jednych potrzeb na rzecz innych. Bo konflikt rozgrywa się wyłącznie na poziomie sposobu, nie potrzeb. Co prawda nie można równocześnie chwalić się i się nie chwalić (to są sposoby), ale można równocześnie zaspokajać wiele różnych potrzeb. Jednym słowem:
Możesz mieć ciastko i je zjeść. (Pisałam o tym tutaj)
Sposobem na ciastko jest przejście od pytania „Chwalić się czy nie” do pytania:
Co mogę zrobić, by nie tracić korzyści z niechwalenia się i zyskać wartości, które chwalenie się daje.
I tutaj wiele możesz. Na przykład:
- chwalić się do innych, ale nie przeciwko komuś, ale DLA SIEBIE
- mówić o faktach, o tym, co Ci się udało, BEZ porównywania się do innych
- otaczać się ludźmi którzy nie potraktują twojego chwalenia się jako ataku na siebie
- nie oczekiwać niczego w zamian i przyglądać się reakcjom z ciekawością.
Przykładem, jak się nie chwalić jest Boguś z „Jak zostałam wiedźmą” Doroty Masłowskiej, który na każdą informację, że ktoś coś ma, odpowiadał, że on ma lub może mieć lepsze, elektroniczne, bo tata mu przywiózł lub przywiezie z kosmosu. Mamy tu porównywanie się (moje lepsze), przeciwko komuś i oczekiwanie uznania (bo chwalenie się było jego sposobem na zdobycie akceptacji). Alternatywnie chwali się tam Dziewczynka: Mam w domu latawiec. I lubię się nim bawić.
Propozycja praktyki:
Rzuć w świat: „Zrobiłam…” Odnosząc tylko do siebie, bez porównań, nie oczekując niczego w zamian.
Wiem, że to daje moc. Z tą mocą przychodzi chęć docenienia innych. Pochwalenia kogoś. A z tego rodzi się MEGAMOC.
A tak brzmi Samochwała w interpretacji Jolanty Wolters:
Tak to widzę. Ciekawa jestem, jakie jest Twoje zdanie. Pochwalisz się? Napisz w komentaru.
Linki proponowane w tym wpisie:
JAK MIEĆ CIASTKO I ZJEŚĆ CIASTKO
P.S. Pochwalę Ci się, że zainicjowałam, opracowałam i wprowadziłam w życie wspólną akcję kilkunastu świetnych lasek. Kliknij tutaj i poczuj tę MEGAMOC. Zapraszam!