Zaznacz stronę

 

Przyszła do mnie dziś bajka i poprosiła, by ją przypomnieć i opowiedzieć, bo dawno jej nikt nie słyszał, a chce być usłyszana. Więc opowiadam, jak umiem:

Dawno, dawno temu był sobie król. Czasami sprawdzał, czy jest królem szanowanym i lubianym, pytał swoich poddanych jak bardzo go kochają, szanują. Kiedyś zapytał królową, jak bardzo ona go kocha. A ta mądra i uważna kobieta odpowiedziała, że kocha go tak jak sól. Król się bardzo zdziwił i zezłościł, bo spodziewał się odpowiedzi bardziej standardowej: że jak życie, szlachetne kamienie albo inne drogocenne rzeczy. Ale sól? Mogło to oznaczać tylko jedno: że królowa lekce go sobie waży. Przecież o soli nikt nie marzy, nikt jej nie potrzebuje. Sól to sól, nic szczególnego.

Ponieważ był człowiekiem czynu i cenił sobie swój majestat, a potrzebę szacunku miał rozwiniętą, wygonił królową z królestwa. Szacunek i poważanie wszak się królowi należy! Jeśli ma być kochany jak sól, to królowej już dziękujemy.

Traf chciał, że królowa była nie tylko mądra i uważna, ale też umocowana w sposób niezwykły. Razem z nią z królestwa zniknęła też sól. Nie można jej było kupić, zapasy szybko się wyczerpały i zaczęły się kłopoty. Jedzenie przestało smakować: było mdłe, niesłone i niesmaczne. W dodatku nie można go było przechowywać (lodówki nie były w królestwie powszechne), bo szybko się psuło. Zaczęło to rzutować na samopoczucie wszystkich zamieszkałych w królestwie. Nie było im dobrze, chodzili znudzeni, albo poddenerwowani, czegoś im cały czas było brak. Nie za bardzo było co z tym zrobić, bo nawet paluszki i czipsy były podejrzanie słodkie – jak tu żyć?

Co mądrzejsi zadawali sobie pytanie: Dlaczego wcześniej nie uświadamialiśmy sobie ile taka zwykła biała sól dla nas znaczy? Czemu jej tak bardzo nie docenialiśmy? Co z tego, że mamy słodkie, ostre, kwaśne, kiedy bez słonego nie da się żyć?

W bajce jak to w bajce, prawdopodobnie wszystko dobrze się skończyło i zapewne królowa powróciła do królestwa, a z nią i słony smak. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie, umiejąc doceniać siłę drobnych rzeczy. I ciesząc się tym, co mają na co dzień, za czym nie muszą tęsknić.

Bajka o tym nie głosi, ale podejrzewam, że mina króla, i królowej, kiedy król się zorientował, co nadszarpnęło jego majestat była bezcenna… Słono bym za taki widok zapłaciła…

W bajce mieszkańcy królestwa docenili to, co mieli na co dzień dopiero, gdy tego zabrakło.

A gdybyśmy my kobiety doceniały siebie i to, co wnosimy do świata i nie doprowadzały do sytuacji, że ktoś nas skądkolwiek wygoni, zabierze, zdeprecjonuje?

Czasami tak trudno nam docenić to, co mamy pod ręką. Bo przecież to takie oczywiste. Jak sól.

To przecież niemożliwe, żeby nam tego zabrakło. Jaką więc to ma wartość?

Przecież docenia się to, co wyjątkowe, rzadkie i niepowtarzalne, prawda? Jak szlachetne kamienie, wyjątkowe umiejętności, talenty, życie.

Tak trudno uznać, że coś jest ważne czy wartościowe, gdy przychodzi nam z łatwością, gdy się to ma na wyciągniecie ręki.

Tak łatwo założyć, że wszyscy mają tak samo łatwo jak my. Że to 'nasze’ to nic szczególnego.

Całkiem niedawno rozmawiałam z kobietą, która skończyła równoległe studia magisterskie na politechnice i uniwersytecie, zrobiła studia podyplomowe i jest w trakcie doktoratu. I ma w planie dalszą edukację. Oprócz tego pracuje we własnej firmie, ma rodzinę, swoje pasje i zainteresowania. Wielki szacun dla niej i tego co robi, prawda?

Ale kiedy przychodzi do wycenienia owoców swojej pracy, ona nie widzi w tym żadnej wartości. Otoczenie jej mówi, że powinna brać za swoje usługi dużo więcej niż bierze. A ona wtedy się dziwi, dlaczego.

Bo przecież to nic wielkiego, wszak przychodzi jej to z taką łatwością. Każdy może zrobić to samo. Co w tym jest wyjątkowego?

Jakby już nie pamiętała, ile czasu i energii, (a pewnie i wysiłku) włożyła w to, by jej to z taką łatwością przychodziło. I komentarze z otoczenia typu „Ale Ty masz do tego podejście!” w ogóle nie robią na niej wrażenia. Bo przecież są interesowne. Albo powiedziane po to, by jej zrobić przyjemność.

Jakby wartością było wyłącznie to, ile się napracujemy i namęczymy w stworzenie tego, co tworzymy

Wbrew pozorom nie jest to kliniczny przypadek. To bardzo częsta postawa.

Wiem, że może nie każda z nas ma tak zaawansowane wykształcenia i umiejętności. Ale obawiam się niestety, że niejedna z nas nie docenia tego, co wnosi do świata, albo bardzo wyraźnie tego nie docenia.

Dlatego dziś, w kolejnym dniu kobiet (bo każdy dzień jest kobiecy, jeśli jesteś kobietą) apeluję do Ciebie o trzy rzeczy:

1. Powiedz sobie samej: Fajnie, że jesteś! Robisz dobrą robotę!

Nie musisz być doskonała w tym co robisz;

nie musisz mieć osiągnięć;

nie musisz być mistrzynią;

nie musisz spełniać kryteriów!

Wystarczy, że jesteś!

Wystarczy, że czujesz, oddychasz, żyjesz!

Jesteś wystarczająca i to wystarczy, by wziąć pod uwagę Ciebie, Twoje myśli, potrzeby, prawa i emocje.

I dobrze, że jesteś!

Czasami tak łatwo nam uwierzyć, że to nasze jest gorsze, mniej ważne, mniej potrzebne. Bo delikatniejsze, gorzej opłacane, subtelniejsze.

Szczególnie, gdy takie poglądy są głoszone lub praktykowane przez osoby silne, charyzmatyczne i przekonane co do swojej słuszności. Albo przez osoby dla nas ważne lub najważniejsze  (również inne kobiety).

Nie dawajmy się przekonać, że nasze jest nieważne, dziwne, głupie lub w jakikolwiek inny sposób gorsze!

Bo to nieprawda.

To nasze może jest inne. A to zupełnie co innego niż 'gorsze’ czy 'lepsze’.

Dzięki tej inności świat jest bogatszy. Bardziej kompletny, pełniejszy.

Gdy ktoś sugeruje, że nasze jest mniej ważne, często w ten sposób maskuje swój lęk – przed innością, przed tym, co niezrozumiałe, obce, przed utratą ważności, przed utratą kontroli. Aby tego lęku nie czuć, by sobie z nim poradzić, neguje tę inność, obcość, to, czego nie rozumie. Prawdopodobnie nie ze złych intencji, ale z nawyku czy przekonania, że nie ma innej opcji na ochronę.

Pamiętajmy o tym, że to lęk, a nie nasza nieważność.

Moja babcia mówiła, że mądry głupiemu ustępuje. I wtedy miało to swój sens.

Ale dziś przemawia do mnie pytanie czy przypadkiem nie dlatego, że mądry głupiemu ustępuje ten świat  tak wygląda?

Dzisiaj powiedziałabym, że ustępuje ten, komu mniej zależy. Kto na krótką metę chce mieć święty spokój.

2. Doceń inne kobiety i to, co one wnoszą do świata.

Żyjemy w kulturze czerwonego długopisu, zupełnie zrozumiałe jest zatem, że to, co fajne i dobre traktujemy jako normę i nie poświęcamy temu zbytnio uwagi. Nawykowo koncentrujemy się na tym, co nie jest OK, żeby to poprawić, zmienić i doprowadzić do normy.

I w ten sposób widzimy inne kobiety w ich niedoskonałości, w tym, czym nam zagrażają, co nas w nich denerwuje. Zapominamy o tym, jak ważna jest sól, zapominamy o tym, jak dużo one wnoszą do świata (choćby przez to, że pokazują nam, jakie nie chciałybyśmy być).

Powiedzmy ważnym kobietom w każdym kobiecym dniu, że są dla nas ważne. I że dobrze, że są. Takie,  jakie są.

Nawet, jeśli wiemy, że mogłyby być inne, lepsze;

Nawet, jeśli to, co robią nam zagraża lub utrudnia życie;

Nawet jeśli straszne z nich ważniary;

Nawet, jeśli mówiłyśmy im o tym wczoraj.

Dobrze, że jesteś, droga kobieto!

Jesteś dla mnie ważna. Bo jesteś.

 

3. Nie odpuszczaj zajmowania się pieniędzmi.

Nawet, jeśli jesteś humanistką, jeśli pieniądze to nie Twoja bajka, jeśli efektywniej i rozsądniej jest, by zajął się tym ktoś inny (albo by pieniądze zajęły się same sobą).

To wszystko to tylko wymówki, które mają nas chronić, dawać komfort, usprawiedliwiać.

Nie potrzebujemy się karmić wymówkami. Możemy działać. Bo nasze jest ważne. I warte wzięcia pod uwagę.

To są super wymówki, ale niestety działają tylko na krótką metę.

Bo im bardziej odpuszczamy zajmowanie się pieniędzmi, tym bardziej zajmowania się nimi potrzebujemy.

A nie ma nic bardziej dającego moc czy poczucie własnej wartości niż własny budżet.

Dlatego nie wmawiaj sobie, że nie dasz rady, że to nie dla Ciebie. I nie słuchaj, gdy ktoś Ci tak mówi.

Weź kartkę, długopis i policz, ile pieniędzy potrzebujesz miesięcznie.

Zaplanuj swój budżet na przyjemności, naukę, dzielenie się. Określ, ile potrzebujesz na przyszłość. I postaw się w roi szefowej swoich pieniędzy.

Nawet, jeśli nie potrafisz.

Szczególnie, jeśli nigdy się tym nie zajmowałaś.

Poproś o pomoc kogoś, kto się tym zajmował. Zobacz, jak robią to inni.

Jesteś w stanie to zrobić.

Dobrze, że jesteś, droga kobieto!

Wszystkiego dobrego w Twoim kobiecym dniu!