Nie wiem, czy ci już kiedyś mówiłam, że uwielbiam Powiśle. Od czasów, kiedy sprowadziłam się do Warszawy (w tym roku świętować będę dwadzieścia lat!) zmieniło się tu bardzo. Pamiętam, że jednak nawet wtedy Powiśle miało to coś i miałam inwestycyjnego nosa:-)
Gdy szukaliśmy naszych czterech kątów, namawiałam mojego męża na mieszkanie w urokliwym, starym domu blisko Wisły. A on, Warszawiak, patrzał na odrapane kamienice i twierdził, że jest tu wilgotno, niebezpiecznie i że wieki miną, zanim cokolwiek się w tej dzielnicy zmieni. Pomylił się, na szczęście:-)
Dzisiaj Powiśle jest modne, eleganckie, pachnące kawą i wegańskim jedzeniem, młode, bo studentów dużo, drogie i jak to mawia moja córka nastolatka, „posh”. Z powodu bycia grzeczną żoną (te dwadzieścia lat temu;-) nie mieszkam tu, niestety, ale lubię ten moment, kiedy na przykład moje włosy bardzo już potrzebują zobaczyć się z moją ukochaną fryzjerką Dorotą i mogę zaplanować sobie powiślańskie pół dnia.
A że właśnie dzisiaj nadszedł TEN DZIEŃ, siedzę nad hipsterską kawą z aeropressu, piszę dla Ciebie post i właśnie skusiłam się na kokosowe ciasteczko… I niczym Proust dzięki swojej magdalence, nagle poczułam się jak w Hadze. Bo Powiśle bardzo mi ją przypomina. Podobny duch. I podobny posmak jakby lżejszego życia. A skoro tak, pomyślałam, to może już czas na podsumowanie tego, czego tam nauczyłam się o pieniądzach?
Długo zbierałam się do tego podsumowania, bo kojarzy mi się ono z nieuniknionym zamknięciem, pożegnaniem haskich dni. Powrotem na dobre tutaj. Bo pewnie dopiero za rok, przy pomyślnych wiatrach, będę znów pić poranną kawę, patrząc, w jakim nastroju jest dzisiaj morze. Czy pieni się wielkimi bałwanami, czy tylko lekko się marszczy i łagodnie zaprasza do kąpieli. Wieczorami delikatna słoneczna poświata będzie kłaść się na wydmach, niczym na obrazach Mondriana, a ja będę zła, że na zdjęciach tego nie da się uchwycić. I będę z ciekawością obserwować pewnych siebie nienachalnym, nieostentacyjnym bogactwem ludzi i myśleć o tym, czego mogę się od nich nauczyć.
Bo Holandia to dla mnie najlepsza nauczycielka relacji z pieniędzmi, jaką mogłam sobie wymarzyć. Moje serce ma w sobie wdzięczność za wszystkie lekcje, które przyniósł mi mój pobyt w Hadze. I dwiema najbardziej dla mnie żywymi bardzo chcę się nimi z Tobą podzielić:
1. FAJNIE JEST KORZYSTAĆ Z PIENIĘDZY i nie czuć się lepszym, gdy się z nich nie korzysta.
Jak to, czuć się lepszym, gdy się z nich nie korzysta?! Brzmi dla Ciebie jak kosmos? Ja też myślałam, że tak myślę:-) A jednak pewnego pięknego niedzielnego poranka, spacerując po haskim parku, spotkałam parę starszych państwa, niespiesznie jadących konno alejką. Byli sprawni, zdrowi, wyglądali na bogatych, szczęśliwych i spełnionych, a ja ze zdumieniem złapałam w mojej głowie lekceważącą myśl: no tak, ale co oni wiedzą o prawdziwym życiu? Braku kasy na leki, biedzie, wojnie…
No tak, pewnie wiedzą niewiele. Na pewno mniej niż moje babcie, dziadkowie, a nawet rodzice. Ale czy to, że los ich nie doświadczył (a tak naprawdę skąd o tym wiem?) i że umieją korzystać z dobrego życia i się nim cieszyć, powoduje, że ja jestem lepsza, a oni gorsi, płytsi? Przecież taki właśnie stan jest tym, o czym marzymy dla naszych dzieci, prawda? I wtedy w Hadze całą sobą poczułam, że „miecie” lepiej niż moi rodzice i przeszłe pokolenia nie jest zdradą. Nie jest złe. Że czas z szacunkiem odpłakać to, czego przez lata nie mieliśmy i nauczyć się żyć z tym, co mamy. I że to wcale nie jest takie łatwe. Ale za to bywa przyjemne:-)
2. Pieniądze są DLA LUDZI.
Holandia to bogaty kraj. Bardzo bogaty. Podatki są tu wysokie, zwłaszcza, gdy zarabia się więcej. Ludzie nie są z tego powodu szczęśliwi, ale dokładnie wiedzą, na co te ich pieniądze są wydawane. Kraj jest bezpieczny, policję można spotkać niemal na każdym rogu. Przyjazną, wspierającą, nie polującą na mandaty. I jednocześnie bardzo konsekwentną. Jeśli wiadomo, że czegoś nie wolno, to nie wolno. Przekroczysz prędkość? Mandat dotrze do twojej skrzynki w ciągu dwóch dni, nie ma bata.
Edukacja – w systemie nastawionym na odrywanie i wzmacnianie zasobów i osobistych talentów dziecka – do 16 roku życia jest bezpłatna (szkoły Montessori również), a pojęcie ”prywatna służba zdrowia” wywoływało kompletne zdziwienie u Holendrów, z którymi rozmawiałam.
Jeśli zarabia się mało, podatki są niskie, a dofinansowania spore. Dzięki temu, nie zarabiając dużo, można godnie żyć. Z pewnością są osoby, które sądzą inaczej, ale sporo ludzi, a którymi rozmawiałam, właśnie tak twierdziło.
Na kolana rzuciła mnie jednak pewna scena, którą na zawsze zapamiętam. Rozgrywała się na molo w Scheveningen (takim naszym Sopocie:-)). Pewnego leniwego popołudnia, w środku tygodnia pod zadaszonym molo stanęła karetka. Dwóch pielęgniarzy wysunęło z niej przenośne łóżko, na którym leżała drobna, wychudzona staruszka, oddychająca z trudem przez rurki połączone z butlą. Pielęgniarze zawieźli łóżko pod ogromne szyby, wychodzące na morze. Starsza pani otwarła oczy. Świat na moment przystanął. Spacerujący po molo ludzie delikatnie omijali łóżko, a pani żegnała się z morzem, pewnie na zawsze. Jak bardzo życzę nam tu, w Polsce, takiego poziomu bezpieczeństwa finansowego, żeby taka sytuacja mogła się zdarzyć. Tak po prostu po ludzku, normalnie.
Pozdrawiam Cię ciepło z Powiśla! I bardzo jestem ciekawa, jakie są Twoje najważniejsze lekcje o pieniądzach i gdzie ich się nauczyłaś. Dasz znać?